Do Zarządu Miasta Rzeszowa za pośrednictwem Pana W.Piętala


     Aby prawdziwie opisać obecny stan kultury Rzeszowa a zarazem nie narazić się ludziom i władzom
     odpowiedzialnym za taki stan rzeczy, trzeba uciekać się do języka naprawdę wyrafinowanej dyplomacji.
     Na takiej pustyni kulturalnej jaką stał się obecnie Rzeszów nieliczne osoby pokroju Włodzimierza Piętala
     winny być tępione z całą stanowczością. Przychodzą im bowiem do głowy różne nieodpowiedzialne
     bezeceństwa. Takim nie wystarczają Rzeszowskie Spotkania Teatralne albo super wystawa "Bliźniemu swemu".
     Zamiast chodzić na Podpromie i ryczeć z gazowej trąby podczas meczów siatkówki, wymyślają pożal się
     Boże !, ... "Rzeszowski Montrmartre". Dobre sobie! Takich trzeba tępić z całą stanowczością! Sam widziałem
     jak w wolne soboty* Pan Włodzimierz Piętal taszczył dwie walizki z obrazami z ulicy Hetmańskiej na ulicę
     3-go Maja. Wielmożna Władza z Rzeszowskiego Ratusza: A co na to Urząd Skarbowy? Jeżeli Pan Piętal nie
     tylko pokazuje przechodniom te, pożal się Boże obrazy, ale jeżeli nie daj Boże sprzedaje je ?
     I nie odprowadza podatku do miejskiej kasy? Takich trzeba tępić z całą stanowczością! Na początek przegonić
     z ulicy 3-go Maja Dlaczego moi znajomi odwiedzający Rzeszów mają mówić nieopowiedzialnie że ulica 3-go
     Maja w Rzeszowie przypomina im Wiedeń, albo inne miasteczka w poludniowych Niemczech?
     Pana Wodzimierza Piętala obserwowali jak małpę zoologiczną, kazali sobie tłumaczyć teksty jego wierszyków
     i uśmiechając się z pobłażaniem, mówili że to ... Lepiej przemilczę... Rzeszowski "Montmartre"?
     Czy w Unii Europejskiej istnieje jakiś program o nazwie "Rzeszowski Montmartre"? Pan Włodzimierz Piętal
     twierdzi, że integruje środowisko rzeszowskich plastyków. Czy istnieje środowisko rzeszowskich plastyków ?
     Władze miasta swoje nagrody kulturalne muszą po kilka razy przyznawać tym samym osobom! Czy jakiś
     profesor belwederski z Uniwersytetu Rzeszowskiego będzie swe dzieła prezentował pod ścian kamienicy
     przy ul. 3-Maja? Takich jak Włodzimierz Piętal trzeba tępić z całą stanowczością! Oświadczam lolajnie w tym
     miejscu, że Pan Włodzimierz Piętal zwrócił się do mnie z prośbą, abym napisał coś, coby pomogło mu
     kontynować, pomimo licznch przeciwności, inicjatywę kulturalną, oraz artystyczną jaką podjął kilka lat temu
     i jaką nazywa "Rzeszowskim Montmartrem". W ramach takiego przedsięwziecia od kilku lat prowadzi
     nieoficjalną, ale chyba właśnie dlatego naprawdę żywą, autentyczną galerię sztuki współczesnej.
     Rzeczywiście taką samą, a może nawet lepszą, jak tego typu galerie istniejące obecnie w dzielnicy Montmarte
     w Paryżu. Powiedział że zależy mu na tym, aby władze Rzeszowa przekonać do swego przedsięwziecia,
     aby może nawet uzyskać jakieś poparcie, może, choć to właściwie niemożliwe, jakiś życzliwy patronat
     Właścicieli Ratusza. Panie Włodzimierzu! Tym niemniej napisałem. Jak każdą uniżoną petycję do najwyżych
     władz i ja pozwalam sobie zakończyc niniejsze podanie do Prezydenta oraz Zarządu Miasta Rzeszowa
     nieśmiałym apelem: Pomóżcie Panu Włodzimierzowi Piętalowi! Naszemu wspaniałemu Judymowi!

     Recenzja Pana mgr Jacka Kawałka, historyka sztuki, v-ce dyrektora Zespołu Szkół Plastycznych w Rzeszowie.

     1 połowa 2006 roku


        Dziwna Wystawa...

        No i doczekaliśmy się. Artyści wyszli na ulicę! W ostatnich latach na ulicy 3-go Maja, w niedzielę, naprzeciw
     Muzeum można było zobaczyć dziwną wystawę. Nie żeby jakieś duże dzieła, ale małe obrazy, plansze z
     tekstami i jakimiś ilustracjami. Takie ni to ni sio, takie byle co , byle co , byle co. Trudno się połapać o co w tym
     wszystkim chodzi! Trudno wyłapać autora, bo nazwisk można się było doszukać kilku. Wiadomo że liczą się
     tylko duże dzieła, a te tutaj pokazywane się nie kwalifikują, trudno je z drugiej strony zaliczyć do miniatur.
     Tematyka ich zdaje się trochę rzeszowska, ale i egzotyczna jak gdyby... A plansze: niby plakaty, niby wiersze
     i jakieś pouczenia... Po co to komu? Jakieś ilustracje z gier komputerowych? Gry komputerowe (i planszowe )
     mają się dobrze i nie trzeba ich upiększać! Że co, że są za bardzo agresywne? A kogo to obchodzi? Po co
     hamować przedsiębiorczość! Jak się coś rozwija to od razu trzeba przeszkadzać! Nie bardzo są one polskie,
     ale za to europejskie! A jakie mają być, zaściankowo-rzeszowskie? Nie wiadomo dlaczego pokazywane są
     jakieś reprodukcje znanych i mniej znanych autorów ( nie tylko polskich), prace dziecięce i inne. Co z tego że
     opatrzone objaśnieniami? Kto by to czytał? Jakieś fragmenty plakatów z akcji charytatywnych?
     Co to komu daje? Chyba że autorowi wystawy... Może ma jakiś ukryty cel? I kto za TYM stoi? A obrazy?
     Dobra nazwa! Niektóre rzeczywiście są obraźliwe , tak jak teksty wierszowane, przyczepiające sie do różnych
     rzeczy... Nie ma o czym mówic... Widać że autor nic sobie nie robi z uwag fachowców i na siłę wprowadza
     swoje koncepcje. A do tego odgrzewa i przypomina stare dzieje: dawne teksty i dawne tematy obrazów.
     A przecież one się przeżyły. Nikt już tak nie maluje! Na wielkich wystawach i festiwalach królują nowe media
     i instalacje. No ale jak ktoś tego nie rozumie , no to robi coś dziwnego... Tak jak w tym przypadku.
     Fenomenalne, rewelacyjne toto nie jest. Niczego nie obala, awangardy nie przypomina. Z drugiej strony nie
     zaskakuje błyskotliwą wnikliwością i głębią. Nawet jeśli próbuje to robić, to nie jest to oczywiście oczywiste,
     co z całym przekonaniem , przy oględnym obejrzeniu stwierdzam.

     Wasz Antoni Masztalski
     Rzeszów, listopad 2006

       Wpadki i upadki ( " Układy scalone I " )
     Refleksje z posiedzenia komisji dopuszczającej prace plastyczne na wystawę i "Obraz ...roku 2012" (Fotografia opisywanej pracy znajduje się
     na podstronie "wybrane obrazy") .Próbujemy odtworzyć sytuację z dnia 22.X.2012r. Komisja wnikliwie podchodzi do coraz to innych dzieł
     plastycznych, aby zdecydować o ich losie. I oto mamy przed sobą mozaikę…? płaskorzeźbę? układankę? Z nietypowo wystających kamieni
     zalanych gipsem. Układanka składa sie z dwóch odrębnych kompozycji ustawionych pionowo jedna nad drugą. Układy są proste,
     przypominają eksponaty w muzeum paleontologicznym, tym bardziej, że niektóre kamienie przywodzą na myśl skamieniałości.
     No i co my z tym zrobimy? Przecież wygodniejsze do ekspozycji, lepsze, są obrazy, rysunki, grafiki, które albo imitują, albo nawiązują
     do przedstawień kamieni. Prace takie jak "Szlachetne kamienie", Ślady pamięci", Ślady obecności", Sercątka" były pokazywane na wystawach
     w latach ubiegłych. I oto mamy "dzieło" składające sie z autentycznych kamieni! Niebywałe! Niepasujące do innych prac ! Co z tego że niektóre
     z nich "przeżyły" miliony lat? Milion w tę, lub w tamtą stronę - cóż to znaczy? - myśli komisja. Poza tym - my mamy "wadzę" (wadzy raz
     zdobytej nie oddamy nigdy!) Tak więc powyższe "dzieło odpada. Powiedzmy, że nie przez złośliwość komisji... Usłużnie chciałbym jednak
     poinformować na temat wspomnianego dzieła, czyli uzupełnić luki w wiadomościach szan. komisji na pożytek nasz i całego gremium widzów,
     któremu komisja nie dała szansy... Może to i prawda, że obiekt (układanka) ma walory edukacyjno-popularyzatorskie, a nie "artystyczne".
     Czy należy jednak pomijać walory edukacyjne w "normalnych", albo "awangardowych" dziełach plastycznych? Ile tych walorów może być,
     a ile już dyskwalifikuje obraz - grafikę - mozaikę? Czy obiekt- pisuar na wystawie może być, a swobodnie "podana" plansza edukacyjna
     (popularyzatorska) już nie? A poza tym... Dlaczego pominięto nawiązanie w "układach scalonych I" do minimal-artu, który to kierunek
     był nastawiony na próby dociekania: w którym miejscu, w którym momencie zaczyna się sztuka... Oddzielenie nauki, techniki i sztuki sztywnymi
     granicami nie jest chyba zabiegiem wpływającym na rozwój, postęp i odkrywanie... "Układy scalone I"... to 2 kompozycje luźno ze sobą
     związane po kilkanaście kamieni w jednym zestawie. Układy dość równomiernie ułożone. Zakłócenie równomierności wynikało z różnej
     wielkości kamieni oraz zapewne z pośpiechu spowodowanego krzepnięciem zaprawy. Koncepcja maksymalnego uproszczenia kompozycji
     przywodzi na myśl cofnięcie się do pierwotnego instynktu artystycznego można powiedzieć "dziecięcego" Prawie każdy kamień jest
     mini-kompozycją malarską, lub rzeźbiarską o nieregularnym obrysie zewnętrznym. Kamienie zbudowane z dość jednolitego, lub różnorodnego
     materiału. Zestawienie tych "kompozycji" na zasadzie podobieństwa, lub kontrastu (kształtu, wielkości, barwy). Poza tym podobieństwo
     treściowe... Układanka ma więcej z intuicyjnego, aniżeli naukowego podejścia. Jakie treści zawiera w sobie? Otóż obok ewidentnych odcisków
     małych ryb, muszli, rureczników i innych małych stworzeń i roślin, zawierają się w nich procesy spalania, stapiania różnych materiałów
     odbywające się w ciągu setek, tysięcy i milionów lat! A także zamiana materiałów organicznych na mineralne, nawarstwianie się różnych skał
     w długotrwałym spokojnym, lub burzliwym procesie przywodzące na myśl warstwy stratygraficzne w archeologii.
     W kompozycji pt: "układy scalone I" znajdują się też okazy "tylko przypominające" poznane przy innej okazji skamieniałe korale i gąbki.
     Prawie wszystkie skomponowane okazy pochodzą z regionu rzeszowskiego, co także ma swoją wymowę. Archeologia, podobnie jak
     paleontologia jest nauką młodą, niewiele ponad 150 letnią. Niewykluczone, że w opisywanej kompozycji znajdują się elementy niezbadane.
     Ta zagadka może być także "elementem" sztuki, a nie tylko nauki. Przy obecnym dążeniu do skrótowości i skończoności taki sposób
     komponowania jaki zaprezentował autor w "mozaice" może się wydawać anachroniczny i za mało "designerski" , ale świadczy o pokorze
     i wątpliwościach autora co do własnej genialności... świadczy również o wnikliwości i potrzebie poznawania nowych obszarów, wykraczających
     poza sztukę konwencjonalnie pojmowaną…

     22.X.2012, 5.XI.2012 dr Adam Bystrzycki

      PS. Z Pewnością szan. komisja nie zetknęła się z dziełem, które powstało nie w jakimś za przeproszeniem Rzeszowie, ale w Belgii.
     Autorka zalała żywicą papiery, notatki, rulony itd. zawierające badania i eksperymenty naukowe sprzed prawie 100 lat pewnego chińskiego
     uczonego działającego jakiś czas na zachodzie Europy... Patrz tekst pt: „Sprostowanie" znajdujący się na podstronie „Felietony autora"

     Prezentacja na ul.3-go Maja w Rzeszowie